Jezus bezdomny-Jezus niechciany?
Niedługo będą Święta. Rozważać będziemy tę tajemnicę narodzenia Jezusa w stajence, może "grocie" może w "chlewie"!? Wzruszamy się jak to Maryi i Józefa nikt nie chciał przyjąć pod dach, my na pewno byśmy przyjęli na noc, gdyby do nas oni zapukali. A prawda jest taka, że codziennie mamy to pukanie do naszych drzwi. Każdego dnia Pan chce wejść do naszego życia, chce być "chciany". Jak popatrzymy na nasze życie w wypełnianiu Jego woli w naszej codzienności, to co dostrzegamy? Tak Panie Jezu, mieszkaj we mnie, rozporządzaj mną? Zmieniaj moje życie, mebluj moją duszę, zmieniaj ustawienia jak chcesz? usuwaj bałagan, przywracaj ład? Czy bardziej: no dobrze Panie Jezu, na Święta to jeszcze sobie przenocuj, ale już po świętach będziesz musiał sobie pójść.
Czy król jest królem tylko kilka dni w ciągu roku? Czy można miłować kogoś, od tego do tego dnia? Czy można przyjaźnić się tylko kilka dni w roku? Może po prostu, Jezus ani nie jest moim, twoim Panem, ani Królem, ani Przyjacielem. To smutna prawda o naszym chrześcijaństwie, Jezus przez znaczną cześć życia ludzkiego jest niechciany. Nie chcemy go w naszych trudnościach, nie chcemy konsultować z Nim swoim wyborów, decyzji. Nie ma dla Niego miejsca w naszych zabawach, w naszych konfliktach. Może ewentualnie sobie przenocować w stajni naszego serca w dniach 24-26.XII i ewentualnie od Wielkiego Czwartku do Poniedziałku wielkanocnego. Przez resztę czasu, niech śpi ewentualnie pod drzwiami naszego serca i niech czeka. Czyż stan grzechu śmiertelnego, nie jest trzymaniem Jezusa za drzwiami na zewnątrz?
Jezus nie narodził się ani w pałacu Heroda, ani w rezydencji Faryzeusza. Narodził się w stajni, w chlewie. Dusza ludzka to nie pałac, to nie rezydencja....to chlew. Nasze wady to zwierzęta, które pomnażają grzechy-odchody i taki klimacik panuje w ludzkiej duszy. Pan właśnie urodził się w chlewie, żeby być w całej realnej egzystencji ludzkiej. Bóg chce być w tym, czym żyję, chce być w tym, z czym sobie nie radzę, chce być w tym, co mnie złości, w tym, co mnie boli, co mnie zniechęca. Trudne? Owszem, trudne to dla nas w takich momentach wołać do Niego i zapraszać Go do takiego koryta. Wstyd nam, wstydzimy się siebie samych, uważamy się za niegodnych. On narodził się w stajni, jak podaje tradycja. W każdym bądź razie, narodził się w czymś ubogim, nędznym i zazwyczaj nowe życie, rodzi się właśnie w człowieku ubogim i nędznym.
Gdy widzę swoje ubóstwo, wtedy pragnę Jego bogactwa. Gdy widzę swoją nędzę, wtedy szukam Jego wspaniałości. Temu, kto wszystko ma, niczego nie potrzeba, ten zaś, kto czuje się lichy i nędzny, łatwiej może przyjąć to, co oferuje Pan. Tylko ktoś, kto doświadcza braku, może przyjąć Pana. Może być też tak, że ktoś już przyzwyczaił się do swojej nędzy i niczego już nie chce zmieniać. Najgorsze jest to, kiedy ciemność, w której żyjemy, nazywamy światłością. Pan przychodzi, po to, by we mnie zamieszkać, by być ze mną w mojej codzienności, a ja mam to wszystko gdzieś. Najgorsza jest taka wewnętrzna znieczulica, duchowe olewatorstwo, życiowy marazm.
Czy więc Syn Człowieczy znajdzie na ziemi wiarę
gdy Przyjdzie?
Panie, wejdź do mojego życia takiego, jakie ono jest. Jeśli coś trzeba zmieniać, pokaż mi co to jest i wskaż, jak to zrobić.
Czy król jest królem tylko kilka dni w ciągu roku? Czy można miłować kogoś, od tego do tego dnia? Czy można przyjaźnić się tylko kilka dni w roku? Może po prostu, Jezus ani nie jest moim, twoim Panem, ani Królem, ani Przyjacielem. To smutna prawda o naszym chrześcijaństwie, Jezus przez znaczną cześć życia ludzkiego jest niechciany. Nie chcemy go w naszych trudnościach, nie chcemy konsultować z Nim swoim wyborów, decyzji. Nie ma dla Niego miejsca w naszych zabawach, w naszych konfliktach. Może ewentualnie sobie przenocować w stajni naszego serca w dniach 24-26.XII i ewentualnie od Wielkiego Czwartku do Poniedziałku wielkanocnego. Przez resztę czasu, niech śpi ewentualnie pod drzwiami naszego serca i niech czeka. Czyż stan grzechu śmiertelnego, nie jest trzymaniem Jezusa za drzwiami na zewnątrz?
Jezus nie narodził się ani w pałacu Heroda, ani w rezydencji Faryzeusza. Narodził się w stajni, w chlewie. Dusza ludzka to nie pałac, to nie rezydencja....to chlew. Nasze wady to zwierzęta, które pomnażają grzechy-odchody i taki klimacik panuje w ludzkiej duszy. Pan właśnie urodził się w chlewie, żeby być w całej realnej egzystencji ludzkiej. Bóg chce być w tym, czym żyję, chce być w tym, z czym sobie nie radzę, chce być w tym, co mnie złości, w tym, co mnie boli, co mnie zniechęca. Trudne? Owszem, trudne to dla nas w takich momentach wołać do Niego i zapraszać Go do takiego koryta. Wstyd nam, wstydzimy się siebie samych, uważamy się za niegodnych. On narodził się w stajni, jak podaje tradycja. W każdym bądź razie, narodził się w czymś ubogim, nędznym i zazwyczaj nowe życie, rodzi się właśnie w człowieku ubogim i nędznym.
Gdy widzę swoje ubóstwo, wtedy pragnę Jego bogactwa. Gdy widzę swoją nędzę, wtedy szukam Jego wspaniałości. Temu, kto wszystko ma, niczego nie potrzeba, ten zaś, kto czuje się lichy i nędzny, łatwiej może przyjąć to, co oferuje Pan. Tylko ktoś, kto doświadcza braku, może przyjąć Pana. Może być też tak, że ktoś już przyzwyczaił się do swojej nędzy i niczego już nie chce zmieniać. Najgorsze jest to, kiedy ciemność, w której żyjemy, nazywamy światłością. Pan przychodzi, po to, by we mnie zamieszkać, by być ze mną w mojej codzienności, a ja mam to wszystko gdzieś. Najgorsza jest taka wewnętrzna znieczulica, duchowe olewatorstwo, życiowy marazm.
Czy więc Syn Człowieczy znajdzie na ziemi wiarę
gdy Przyjdzie?
Panie, wejdź do mojego życia takiego, jakie ono jest. Jeśli coś trzeba zmieniać, pokaż mi co to jest i wskaż, jak to zrobić.
Komentarze
pozdro Ziom!