Ucieczka


 Czasem jest chęć uciec od wszystkiego i wszystkich. Zamknąć się za masywnymi drzwiami, ogrodzić grubym i wysokim murem, może jeszcze zamontować monitoring i rozwiesić drut kolczasty i jeszcze podłączyć prąd. Żeby było jasne, nie robię tu aluzji do klasztorów lub muru na granicy. Chodzi mi bardziej o kwestię duchową, a mianowicie ucieczkę od życia wśród ludzi. Dlaczego ucieczka? Bo ludzie męczą, patrzenie, słuchanie i przeżywanie różnych napięć, konfliktów i sporów podsuwa czasem jedno rozwiązanie: mieć gdzieś to wszystko, rzucić w pieruny i wyjechać w Bieszczady. O ile samo urwanie się na jeden dzień lub dwa nie jest czymś złym, o tyle przedłużanie się tego na inne dni, miesiące czy już roku staje się ucieczką od życia. I nie chodzi mi o ludzi, którzy wyprowadzili się z wielkiego miasta i zamieszkali np. w Bieszczadach. Nie chodzi mi o kontemplacyjnych zakonników czy zakonnice którzy są powołani do bycia u stóp Mistrza dzień i noc. Chodzi mi np. o mnie samego, który mam powołanie do bycia wśród ludzi, w sposób regulujący przez mój zakon, ale bycia. Osobiście ten tekst uderza w moje wady charakteru, gdyż ja jestem urodzonym uciekinierem. Lubię wagarować. Tylko tutaj może pojawić się coś innego, całe życie na wagarach, a to już nie jest zabawa. Pan oczywiście prowadzi, wychowuje. On nie podpisuje się pod uciekaniem od krzyża. Raczej uczy jak go umiejętnie wrzucać na barki i jak go nieść, mimo bólu i dyskomfortu. Mało tego, mówi że to jarzmo jest słodkie i lekkie. No, żeby tak pojmować krzyż, trzeba zrozumieć Ewangeliczne przesłanie Jezusa. Tu pozostaje modlitwa o łaskę bycia jak On. Bo jeśli będę się przy swoim upierał, i rozpaczał, że nie jest tak jak ja chcę, to pozostanę na zeschłej ziemi mojego uporu, i odejdę rozczarowany.
 

Komentarze

Popularne posty