Śpiący Jezus

Jezus śpi, kiedy najbardziej potrzebuję Jego pomocy. Taki śpiący Jezus. On albo jest głuchy, albo ślepy, czy On nie widzi że mi jest ciężko, że z czymś sobie nie radzę, że przykre uczucia tak szybko nie odchodzą, że trudne doświadczenie jeszcze się nie skończyło. Chyba Mu na mnie nie zależy, skoro nic z moimi trudnościami nie robi, Jemu chyba na mnie nie zależy.

Nie wiem czy tak patrzysz na swoje jakieś mniej mocne momenty. Może jeszcze jest w tobie takie przekonanie: zaciśnij zęby i do przodu, roznosi cię, ale ani piśniesz tylko naburmuszony brniesz do przodu. Nikomu nie powiesz co czujesz, bo uważasz, że to przejaw słabości, gdy podzielisz się z kimś swoimi trudnościami. Owszem, może się zdarzyć, że podzielisz się z kimś tym, co przeżywasz, a ten ktoś to zbagatelizuje, nie zrozumie tego co przeżywasz. Wtedy pozostaje Pan. Trzeba przed Nim wylewać całą naszą żołć, sam to proponuje: Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a ja was pokrzepię.

Może uważasz, że grzeczność nie pozwala kłócić się z Panem. Kiedyś ks. Pawlukiewicz powiedział, mniej więcej coś takiego: „a pokłóć się choć raz z Panem ,wygarnij Mu”, że w twoim życiu nie jest tak, jakbyś chciał, wylej na modlitwie całą swoją złość, nie trzymaj złości w sobie, bo cię rozniesie, przelej całą swoją złość w kłótnię z Panem. Jeśli ze złością nic nie robimy, to ona eksploduje w najmniej spodziewanym momencie i wtedy oberwie się Bogu ducha winnej osobie, która akurat nie trafiła w nasz zachmurzony humor. Człowiek, który ma złą relację z Panem, może powierzchowną, sprowadzoną do szybko odklepanego pacierza, taki człowiek, może nie mieć w Panu wytchnienia, bo nie wylewa na modlitwie całej zawartości swojej duszy, ogranicza się tylko do kilku pobożnych modlitw.

Jeśli kochasz Jezusa, to traktujesz Go jak przyjaciela, a przyjaciele nic przed sobą nie kryją, rozmawiają o wszystkim, czym żyją. Może inny przykład, gdy spotyka się ze sobą dwoje kochających się osób, siedzą sobie na ławce w parku, to nie wyjmują tekstów np. oratorium Tu es Petrus i nie mówią do siebie: "Niech mówią że, to nie jest miłość, że tak się tylko zdaje nam…” itd. Oni nawet za wiele nie muszą mówić, ich wzajemna bliska obecność im wystarcza, podobnie dzieje się na modlitwie, my trwamy na modlitwie, bo lubimy być blisko Pana, bo obecność Pana nas uspokaja, bo przy Nim czujemy się bezpiecznie, przy Nim nabieramy sił.

Owszem, denerwować może czekanie na pocieszenie, my toniemy w naszych trudnościach, a Jezus śpi, mija kolejny dzień, a On jak spał tak śpi dalej. Pamiętamy to wydarzenie ewangelijne, pamiętamy, że Jezus w końcu się budzi, budzi się wtedy dopiero, gdy uczniowie po całonocnym zmaganiu się z falami, widzą, że o własnych siłach nie są w stanie dać sobie rady. Myślę, że to dlatego Jezus zwleka z pomocą, abyśmy zapragnęli Jego pomocy. Aby Jego pomoc nie była tylko takim odruchem, o który my szybko zapomnimy. On chce, abyśmy nigdy nie zapomnieli, że tylko On nas może wybawić i nikt inny, i nic innego. To czekanie denerwuje i zniechęca, ale też to czekanie na wybawienie ma sprowokować nas do tak intensywnej modlitwy, w której my nie dajemy Jezusowi spokoju i pukamy, kołaczemy, prosimy aż się obudzi, otworzy nam swoje serce i wysłucha naszych próśb.

Kto wytrwa, ten będzie zbawiony. Kto nie zniechęca się, kto nie składa broni, kto nie zdezerteruje, ten będzie ocalony. W naszych słabościach ma się objawić moc Pana. Tam, gdzie dostrzegasz swoją niemoc, swoją słabość, śmierć swojej duszy, tam jest twój krzyż i tam może objawić się moc zwycięstwa Chrystusa nad śmiercią. Ilekroć niedomagam tylekroć jestem mocny nie mocą swoją, nie swoją pomysłowością ale mocą mojego najlepszego przyjaciela, Syna Bożego Jezusa Chrystusa, który umarł za mnie abym czy żywy czy umarły razem z Nim żył-jak wskazuje Objawienie. Nie ma takiej trudnej sytuacji, na którą Jezus nie znalazłby rozwiązania. Trzeba tutaj naszej cierpliwości, zaufania i wytrwałej modlitwy.

Komentarze

Popularne posty