Patrzenie w niebo pozwala mocno stąpać po ziemi?



Gdyby nie perspektywa Nieba, doczesne trudy nie miałyby sensu. Gdyby nie nadzieja na wieczną szczęśliwość, komu chciałoby się pielęgnować nierozerwalność małżeństwa, kiedy nie dochodzi do zgody i coraz więcej rzeczy oddziela od siebie. Gdyby nie perspektywa wiecznej radości, po co się tutaj męczyć, po co dźwigać krzyż? Gdyby nie perspektywa nieskończonej radości, jaki sens miałoby cierpienie?

Czasem wyobrażam sobie, jak to będzie tam w niebie. Próbuję sobie to wyobrazić szczególnie wtedy, gdy przyśni mi się coś wspaniałego, jakieś niesamowite miejsce gdzieś w górach, w jakimś tajemniczym zakątku świata. Czasem uzmysławiam sobie, jak tam będzie, właśnie wtedy, gdy doświadczam niesamowicie pozytywnego klimatu takich snów.

Nadzieję daje mi myśl, że tam będzie to, za czym najbardziej tęsknimy, czego najbardziej potrzebujemy i co najbardziej nas uskrzydla. Wiem, że Pan mnie zaskoczy, wiem, że to, co tutaj próbuję sobie wyobrazić, jest tylko namiastką tego, co będzie w przyszłości. Chyba najbardziej właśnie w te święta Narodzenia Pańskiego niebo zbliża się do ziemi. Gdyby nie perspektywa nieba, to życie nie miałoby sensu. Ktoś powiedział kiedyś, że chrześcijanin to człowiek, który wzrok ma nieustannie utkwiony w niebo, ale i bardzo twardo stąpa po ziemi. Po ludzku może to się wydawać niemożliwe, gdyż albo koncentruję się na tym, co ziemskie, albo patrzę w niebo. Taka forma życia, możliwa jest tylko w życiu w bliskości z Nim.

Chyba za mało patrzymy w niebo, za mało w naszej codzienności refleksji nad wiecznością, nad tym, że przecież dokądś zmierzamy, że nie idziemy na oślep, że nasze trudności mają sens, że będzie Boża odpłata, będzie sąd, będzie nagroda i kara. Chyba za mało patrzymy w niebo, za często wzrok mamy wbity w ziemię i nie widzimy błękitu. Tyle dzisiaj depresji, niewyrabiania na życiowych zakrętach. Dlaczego? Dlatego, że za dużo jest pracy? Nie. Wszystko to dlatego, bo człowiek nie patrzy na niebo, nie patrzy na Pana, nie odpoczywa przy Nim, nie odpoczywa w Nim.

Sam zauważyłem już nie raz, że kiedy wracam do klasztoru bardzo zmęczony, duchowo "zjechany" czy niespokojny i nie zawsze mam czas na drzemkę, a drzemka nie zawsze przynosi wytchnienie, wówczas kiedy pójdę sobie do chóru zakonnego, dla niewtajemniczonych to "kaplica", i tam nawet, jeśli sobie pośpię przy Panu, zupełnie "nie wiadomo skąd", nabieram nowej energii i duchowego wytchnienia. Wcale nie mówię, że jestem jakoś tam szczególnie rozmodlony, czy często się modlę, tutaj akurat mam sobie wiele do zarzucenia, że tego wszystkiego wciąż jest w moim życiu za mało.

Wielcy mistycy, o bardzo głębokim życiu duchowym, byli przy tym niesamowicie trzeźwi, realistyczni, twardo stąpający po ziemi.

Więcej nieba w naszym codziennym życiu. Więcej spojrzeń w kierunku wieczności, wyzwala ze skrępowania doczesnością. To, czego doświadczamy tutaj, będzie trwać jeszcze jakieś może 50 lat, a szczęście "tam" będzie nieskończone. Warto czekać, warto uzbroić się w cierpliwość, warto całą swoją ufność położyć w Panu.

Panie, przyciągaj mnie do Siebie. Daj mi właściwe spojrzenie, daj mi w tej szarej doczesności oddychać wiecznością.

Komentarze

nimm pisze…
Ktoś powiedział, że niebo jest dla tych, którzy już tu na ziemi potrafią być szczęśliwi... To szczęście jest w Nim, bo w Nim jest wszystko... to co mam, czego nie mam, co chciałabym mieć i co zostanie mi odebrane... Tak.... ja też głęboko wierzę, że Pan mnie zaskoczy... bardzo na to liczę, bardzo tego oczekuję... i cierpliwie czekam. Pozdrawiam ciepło i świątecznie :)

Popularne posty