Tajemnice czwarte





Ofiarowanie swego życia Panu, wiąże się z zawierzeniem Komuś, Kto, daje bezpieczeństwo, kto jest „warowną twierdzą”, „skałą ocalenia”, „wieżą warowną przeciwko wrogowi”. Ale Pan posyła nas w drogę, drogę, w której są upadki, ktoś czasem pomoże, ulży, pocieszy. Ta droga życia, wiedzie przez różne rejony naszego życia. Czasem wehikułem czasu trzeba cofnąć się do swojego dzieciństwa i jeszcze raz przejść myślą przez zranienia, przykrości, relacje nieuzdrowione. Tym razem trzeba przejść te odcinki z Panem, prosić Go by uzdrowił mnie z przykrych doświadczeń, bym przebaczył moim winowajcom, nie żywił nienawiści i nie przeklinał złoczyńców.

Jest to droga ku wolności. Trzeba uwolnić się z nienawiści, z żywienia do kogoś urazu. Wolność musi dokonać się na poziomie naszego wnętrzna, na poziomie naszych przykrych wspomnień, przykrych relacji z innymi. To z naszego wnętrza ma wytrysnąć wolność, miłość, przebaczenie.

Ofiarowanie swego życia Panu, powierzenie się Jemu, uczynienie Go swoim osobistym Panem i Zbawicielem, wiąże się z wejściem na górę Tabor. Jeżeli pozwalam Panu działać w moim życiu, wówczas On pokazuje mi Swoje Boskie Oblicze, w którym nie ma narzekania, nie ma dąsów, zawodzenia czy manii wielkości. Pan na nas patrzy łaskawie, z ogromną miłością, z wielką tkliwością, z przejęciem. Popatrz na oblicze Chrystusa Miłosiernego. Powiedz mi, co widzisz?

My bardzo często skupiamy się na tym, jak ludzie nas widzą. Jak nas chwalą, to obrastamy w piórka, jak nas kąsają słowami, to chodzimy przygnębieni. A jak patrzy na ciebie Pan? Co On o tobie myśli? Śmiem twierdzić, że wiele smutków ma miejsce w naszym życiu, bo tracimy z oczu oblicze Pana i widzimy tylko ludzi, a ludzie jak to ludzie, aniołami nie są.

Ofiarowanie wiąże się z drogą ku wolności, odkrywaniem Oblicza Pana, które jest początkiem nieba na ziemi. Patrząc na Pana patrzę w Niebo. Niebo zaczyna się odbijać na mojej twarzy. Patrząc na Pana, schodzę z góry Tabor, wracam do swojej codzienności. Tu dostrzegam powoli, coraz bardziej swoje brudy. W Jego twarzy, jak w niezmąconej wodzie, widzę coraz wyraźniej siebie, swoje niespokojne, wykrzywione grzechem oblicze. Patrząc przez "Jego okulary", widzę człowieka już nie złego, lecz zranionego grzechem, głodnego miłości, zamkniętego i agresywnego z powodu braku miłości. W Jego Boskim Obliczu, wszystkie rejony mojego życia, odzyskują właściwe kształty.

Widzę jak bardzo ważna jest modlitwa, w której zapraszam Pana we wszystkie moje bolączki. Wówczas w moich słabościach, które mnie uśmiercają, powoli zaczyna objawiać się moc Jego Zmartwychwstania. Wprowadza mnie w zupełnie nowy obszar egzystencji Człowieka Nowego, grzesznika usprawiedliwionego, usprawiedliwionego przez Króla Niebios. On, już tutaj mnie zaprasza, do wchodzenia w głąb Jego tajemnicy. Jeśli poddaję się Jego działaniu, wówczas dopiero zaczynam wypływać na głębię chrześcijaństwa, na głębię życia, gdzie On jest kapitanem.

Komentarze

Fotka od współbrata Adama "Piaska". Surowy, ale piękny klimat.
Anonimowy pisze…
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Anonimowy pisze…
ofiarowanie się Bogu jest dla mnie ciagłym umieraniem.i przyznaję,że czasami mam najzwyczajniej w świecie dośc.uczę się wybaczac i ciagle pamiętam każdą wyrządzoną krzywdę.chcę byc wolna tą wolnością, która swoim "tak" wybiera Jego wolę-a proszę Go " bądź wola Twoja jako na ziemi, tak i w niebie".boli mnie ludzka krytyka, smucę się, że nie jestem święta miarą, którą sama siebie mierzę.umiem tylko jedno-wszystko swoje troski zrzucac na Niego.Pan Jezus ma ze mna ręce pełne roboty.
Może trzeba się zastanowić, czy nie trzeba czasem cofnąć się wehikułem do lat dzieciństwa, dojrzewania i spojrzeć, czy nie było przykrych doświadczeń, które rzutują na obecną rzeczywistość. Innymi słowy, czy doświadczenia z przeszłości nie zraniły duszy tak, że teraz ta dusza podatna jest na zranienia choćby najdrobniejsze,a przy okazji obecnych przykrości otwierają się stare rany. Jeśli tak jest, może warto pomyśleć o rekolekcjach uzdrowienia wspomnień. To taka wolna refleksja.

Popularne posty