Tajemnice trzecie





W doświadczeniu samotności, poczuciu zewnętrznej porażki, rodzi się coś nowego, albo inaczej, może narodzić się coś nowego. Kiedy grzeszna natura obumiera, kiedy egoizm obumiera, wówczas odnawia się blask piękna będącego w nas. W cierpieniu umieramy, ale umieramy jako starzy ludzie, umiera nasza pycha, a to bardzo boli. Wówczas mamy możliwość narodzić się jako nowi ludzie, obmyci i uwolnieni z sideł grzechu. Po ludzku spotykają nas przykrości, doświadczamy rozczarowania nawet najbliższymi i nie ma co się oszukiwać, w cierpieniu nie jest łatwo wytrzymać. Pokusa ulżenia sobie jest niesamowicie silna. Narodziny nowego życia w nas, narodziny nowej jakości w nas, możliwe są wtedy, gdy wytrwamy przy Panu, wyciszymy się i wołać będziemy z głębi serca do Niego.

Chyba nie ma lepszej ewangelizacji, jak ewangelizacja przykładem własnego życia. Głoszenie Królestwa Bożego i wzywanie do nawrócenia, najpełniej aktualizuje się wtedy, gdy ja się nawracam, moje serce się przemienia i ja odpowiadam na wezwanie do nawrócenia. Po prostu, w moim życiu, w moich słowach, myślach i czynach jest więcej miłości, a w momentach próby coraz więcej zwycięstw. Wtedy, gdy sam odpowiadam na wezwanie do nawrócenia, kiedy w moim życiu dokonuje się aktualizacja Królestwa Pana, kiedy moje życie zaczyna być ziemią uprawianą przez Słowo Pana, to wtedy właśnie aktualizuje się w moim życiu zesłanie Ducha Świętego i Jego uświęcającej mocy. Bo Duch Święty zstępuje na tych, którzy tego pragną. Czy Duch Święty zstąpił na faryzeuszów, Piłata, żołnierzy rzymskich, Judasza? Każdy może otrzymać moc Ducha Świętego, tylko, czy każdy tego pragnie?

Pragnę Boga wtedy, gdy bardzo Go potrzebuję. Pragnę Ducha Świętego, gdy widzę, że wszystkie inne pragnienia nie zaspakaja duszy. Każdy z nas czegoś pragnie, jeden świętego spokoju inny uznania, władzy i dominacji. Najlepsze oczyszczenie pragnień daje cierpienie, a to mamy za darmo, ważne tylko by umieć je przyjąć i wołać w Nim do Pana. Kiedy tak pomyślę o swoim życiu, no to tych zmarnowanym momentów było wiele, jest wiele, bo najczęściej brakuje cierpliwości i człowiek chciałby zmiany natychmiast.

Narodzenie się Jezusa we mnie, narodzenie się na nowo, wiąże się z przyjęciem cierpienia, jakie mnie spotyka. Cierpienia także niezasłużonego, bo wtedy zaczynamy być podobni do Pana. Ale przyjęcie cierpienia i lgnięcie do Pana, wiąże się ze szczególnym ukoronowaniem, ponieważ ozdobą naszej natury staje się Sam Duch Święty, który na nas zstępuje, jak korona na głowę. Ta zstępująca na nas moc Pana, przemienia nas od wewnątrz, wypala egoizm i wzmacnia nasz organizm duchowy. Wtedy zaczynamy w pokorze, uczciwości przed Bogiem, głosić Królestwo Boże i jego sprawiedliwość, wszędzie tam, gdzie jesteśmy, nic nawet o tym nie mówiąc. Bo Królestwo Boże jest w nas i promieniuje z nas nawet wtedy, gdy zajmujemy się tysiącem naszych codziennych spraw, mając niebo w sercu.

Komentarze

Łucja pisze…
Przyjąć cierpienie, nawet niezasłużone, i lgnąć do Pana...
Czy to znaczy, że nie powinniśmy szukać ulgi w cierpieniu, rozwiązania problemu?
Powinniśmy szukać ulgi w cierpieniu i zazwyczaj szukamy, tylko, czy ulgę znajdujemy w Panu?
Ktoś powiedział, że problemy są po to, by je rozwiązać. Problemt trzeba próbowadź rozwiązywać. Tylko, czy to się dzieje po Bożemu, w takiej bliskości z Panem, czy może bardziej w kłótniach, wyrzucaniu sobie brudów, wzajemnym oskarżaniu się. Ja widzę tutaj dużo zaniedbań, po prostu często rozwiązywanie probleów wiąże się z agresją, przemocą słowną i kłótnią.
Łucja pisze…
Wydaję się więc, że trzeba szukać wszystkich możliwych dla chrześcijanina rozwiązań, a jeśli nie ma pozytywnych skutków, należy zaakceptować i przyjąć cierpienie. Z drugiej jednak strony myślę sobie, czy szukanie rozwiazań (nawet dobrych, Bożych) nie jest ucieczką od krzyża, który przecież trzeba dźwigać?
To jak rozumieć podejście do cierpienia ludzi, do których Pan posyła uczniów mówiąc: "Uzdrawiajcie, wypędzajcie złe duchy, wskrzeszajcie..."? Czy nie jest to rozwiązywanie ludzkich problemów/ Jedno nie kłoci się z drugim tzn dźwiganie krzyża z rozwiązaniem problemów, to co możemy rozwiązać to róbmy, a na co nie mamy wpływu, przyjmijmy z pokorą. Tak myślę, choć kwestia jest szeroka i nie da sie tego w jednym zdaniu ująć
Anonimowy pisze…
"Pragnę Boga wtedy, gdy bardzo Go potrzebuję."

odnośnie tego zdania, to tak sobie myślę,że najbardziej Boga potrzebuję, kiedy "leżę" na ziemii i żadną ludzką siłą podnieśc się nie mogę..bo kiedy jeszcze "coś" mogę,to kombinuję i wymyślam co się da, byle po mojemu było..czyli łatwo, przyjemnie i z górki..i nigdy nie mam w sobie takiego pragnienia modlitwy i Jego Obecności, jak wtedy, gdy doświadczam siebie w grzechu..we własnej niemocy..w cierpieniu..ciagle boję się cierpienia, ale widzę i wiem,że ono owocuje..i może wtedy właśnie, kiedy jestem w ciemności i strachu,najmocniej dotykam Jego samego..mam nadzieję,że tak jest.
Mnie bardzo się podoba pewien schemat, w którym Jan od krzyża mówi o ciemności i świetle, a św. Franciszek o goryczy i słodyczy. Otóż Jan parafrazując jego wypowiedź, mówi, jeśli chcesz w swoim życiu światła, zwróć się do ciemności, która jest w tobie. Jeśli szukasz łaski, spójrz na swój grzech, szukasz radości, zobacz, co cię zasmuca i tam zapraszaj Pana. Św. Franciszek natomiast, mówi, że kiedyś widok trędowatych był dla niego nie do zniesienia. Razu pewnego, kiedy z daleka dostrzegł trędowatego, zszedł z konia zbliżył się do trędowatego i go uściskał, od tej pory gorycz stała się dla niego słodyczą, a próżność światowa, stała się goryczą. Inaczej mówiąc, chcesz słodkiego życia, zaproś Pana do swojej goryczy.
Uprościłem doktrynę tych dwóch, ale ich schemat bardzo do mnie trafia
Anonimowy pisze…
trudno przyjac sercem prawdę o sobie.z przyjemnością wchodzę w światło i wypatruję aureoli nad moja głową. wstydzę się ciemności, która żyje we mnie równolegle z jasnością.ciemnośc i moja skłonnośc do złego mnie przeraża.masz rację z tym schematem, o którym piszesz.jeszcze nie tak dawno myślałam,że w mojej ciemności nie ma miejsca dla Boga.dziś wiem, że jest zupełnie odwrotnie.Jezus nie przyszedł do tych, co się dobrze mają.przyszedł do takich jak ja.gorycz może stac się słodyczą..
Anonimowy pisze…
:)

Popularne posty