wierność


Jakże wiele kosztuje pozostanie wiernym. Co jakiś czas wkrada się chęć posmakowania grzesznej przyjemności, chęć doświadczenia czegoś nowego. Przeciwnik kusi atrakcyjnością grzechu, nęci przyjemnością, ulgą, odprężeniem, swobodą itp. Jakże trudno jest toczyć bój wobec tak zaistniałej sytuacji, wobec tak silnego bodźca. Na terenie duszy toczy się walka o jej nieskazitelność, czyli walka o Boga. Ktoś, wiemy kto, jest pełen nienawiści wobec Boga i całej Jego harmonii. Sama myśl, że człowiek może być szczęśliwy jest nie do zaakceptowania przez głównego nieprzyjaciela człowieka.

Co tak na prawdę daje wytchnienie i spokój duszy? Czystość serca, to że jestem wewnętrznie wolny, nie muszę się wstydzić, udawać. nie muszę uciekać i chować się w "krzakach" przed Bogiem. Mogę być sobą, mogę cieszyć się życiem, pomimo jego ciężaru. Mogę swobodnie poruszać się po świecie, bo jestem przez Boga usprawiedliwiony, bo opłukuję moją duszę w Jego miłości, a moje grzechy On sam zmazuje Swoją krwią.

Jakże wiele walki kosztuje tak rozumiana wolność. Nie jest łatwo być wolnym, być czystego serca, być niewinnym.

Jednak, najciężej jest nosić na sobie piętno Kaina. O wiele ciężej jest żyć z poczuciem winy, żyć ze świadomością, że zrobiłem coś nie tak, ciągle coś partaczę, ciągle jest nie tak, jak być powinno. Ktoś wtedy nachalnie szepcze do ucha: "zobacz jak obraziłeś Boga, zobacz jak jesteś niewdzięczny, zobacz jak niegodny jesteś, zobacz, jak zmarnowałeś łaskę, zobacz jak znowu zawiodłeś". I dalej dobija: "nie warto się starać, nie warto być wiernym i tak tobie to nie wyjdzie, prędzej czy później zawiedziesz, dasz plamę, odwrócisz się" itd.

wierność to walka od której zależy szczęście albo coraz mocniej rozwijająca się życiowa pustka.

Komentarze

MM pisze…
No właśnie, ciągle jest nie tak jak powinno. Trochę w nawiązaniu do poprzedniego tematu... chyba najgorszy jest brak wiary. Mogę walczyć, jeśli wierzę, że jest o co, mogę upaść, ludzka rzecz, ale mogę się podnieść raz, drugi i tak w kółko, jeśli wierzę, że jest Ktoś kto kocha, wybaczy, przyjmie. Bez wiary nie będzie wierności (bo niby czemu mam być wierna, no chyba, że swoim przekonaniom czy sumieniu) spokoju duszy, szczęścia... o tak, za to pustka rozwija się świetnie. Dopóki istnieje jakiś wewnętrzny ból i ciągle jeszcze tęsknota, żeby tą pustkę wypełnić prawdziwym szczęściem, to istnieje też chęć walki o to, gorzej jak wszystko powoli obojętnieje, bo mimo podejmowanej walki nie widać efektów.
No to wtedy taki rodzaj duchów mozna wyrzucić tylko modlitwą i postem. Dlatego myslę że dzisiaj trzeba na nowo docenić ogromną wartość postu o chlebie i wodzie. Czasem mówimy: modlę się i nić, staram się i nic, wtedy rzeba podjąć post, on bardzo oczyszcza, uwalnia, osłabia ciało ale wzmacnia ducha. sprawdzone...działa.
nimm pisze…
Witam po wakacyjnej przerwie :))
I temat, widzę, jakby powakacyjny...bo kiedy spadają ze mnie obowiązki i jest jakby więcej czasu do dyspozycji to zawsze łatwiej i przyjemniej go wykorzystać po swojemu...właśnie po swojemu... :) więc plus powrotu do szkoły to taki, że wciskam się w swoje tory...trochę gniecie to i owo, ale jazda już się zaczęła...:) patrzę przed siebie...cel dobry.. "no i tak o" jak mawia nasz wspólny dobry znajomy, niejaki gwardian z Białej, z którym dobrej współpracy z całego serca życzę :)) no i wierności tak w ogóle też...wierność to dobre słowo...ciekawe...:))
a dzięki dzięki, i w taki oto sposob zrządzenie Bozej obecności brat pit i aweyden pod jednych dachem będą:) A co od wierności, ważne słowo, piękne i jakze potrzebne w życiu
MM pisze…
Mówisz, że post działa... ale pewnie stosowany w dłuższym okresie czasu. W poprzedni piątek zdecydowałam się na post tylko o wodzie (no dobra herbata rano:) i o dziwo więcej było strachu jak to wytrzymam, niż jakichś uciążliwości. Tylko lekki ból głowy, zero głodu, aż mnie to zdziwiło. No ale to były wyjątkowe warunki. A modlitwa, no cóż... próbuję :) Pozdrawiam :)
Ale tak jest zazwyczaj na początku, osłabienie organizmu i zastanawianie się czy dam radę, inni mieli jeszcze inne problemy gorsze, oto tu chodzi żeby coś z sobą robić, nie trwać w maraźmie
Józef Tylka pisze…
Post tak, ale tylko rozumiany przez miłość.Bo głodzić się dla Pana bez miłości, może stać się tylko odchudzaniem.
Miłość jest największa choć do jej pojęcia wiele mi brakuje, jest pewnym rodzajem oczyszczającego postu. To właśnie dla miłości jestem gotów, poświęcić wiele nawet i moje ciało, które przez post marnieje, ale i wzbogaca się o niesamowite siły dla Boga. Rozumienie postu dla wielu, będzie nie lada problemem. I myślę że człowiek bez łaski Jezusa to nie zrozumie. Bo to nie jest do przyjęcia :) Najpierw trzeba wyjaśnić, czym jest prawdziwa miłość i jak ją rozpoznać w samym sobie.
Miłości moim zdanie nie da się wyjaśnić bez jej doświadczenia. Więc bardziej zachęcać do modlitwy o doświadczenie miłości. Miółośc jest p oto, by jej doświadczać, wtedy dopiero człoqwiek poznaje co to znaczy byc miłowanym. Ja jednak myślę, że czasem, gdy człowiek nie wie co z sobą zrobić, gdy jakoś Boga traci z oczu niech pości, nawet gdy nic za bardzo nie czuje, a szczególnie wtedy gdy sie stygnie w życiu duchowym wtedy warto pościć nie dla odchudzenia ale dla zrobienia w swojej duszy więcej miejsca na miłość Pana.
Anonimowy pisze…
a co z tymi, którzy nie mogą pościć...?
Anonimowy pisze…
zdrowotnych.
Ziom Marcin dobrze gada. Są też inne formy postu dotyczące naszych zmysłów, post np. od komputera, post od muzyki, itp. To fajnie ziom, że tu zaglądasz.

Popularne posty