duchowe zranienia



Duchowa rana to krzywda odciśnięta na człowieczeństwie. Osoba, która doświadczyła w dzieciństwie, w wieku dorastania krzywdy ze strony bliskich, słów raniących, nerwicowej sytuacji w domu, łatwo tego balastu się nie pozbędzie. Czasem myślimy, że jak wyjedziemy z domu, zmienimy miejsce, środowisko, to ochłoniemy i przestaniemy o tym myśleć. No niezupełnie tak jest. Dlaczego? Bo to, co głęboko zapadło w naszą duszę, w naszą podświadomość, to po części nas ukształtowało i siedzi na dnie naszego serca. Człowiek może zmienić miejsce, otoczenie, ale to, co w człowieku siedzi pozostaje. Owszem bywa tak, że przez dłuższy nawet czas trauma z przeszłości nie daje o sobie praktycznie znać. Ujawnia się ona natomiast w momentach trudnych, konfliktach, w chwilach zawodu, ponownie doświadczanej przykrości. Problemem bywa także „przeniesienie” własnych problemów na życie ludzi, z którymi żyjemy.

Traumę z przeszłości sukcesywnie wygasza się poprzez imprezy, używki, tworzenie więzi z jakąś sympatią, która pozwala zapomnieć o tym, co było w przeszłości. Jednak, i chcę to mocno podkreślić: rany duchowe same się nie „goją”! Jeśli nie przepracuje tego łaska Boża w nas, to rany te, co najwyżej przestaną krwawić, ale zaczną gnić. Człowiek z przykrym balastem przeszłości będzie prędzej czy później zbierał żniwo swojego nieuzdrowionego życiorysu.

Rany duchowe to ciosy zadane naszej miłości, naszej wrażliwości. Uderzenia sprawiają kontuzję. Jeśli byliśmy zranieni w miłości to z naszą miłością nie jest dobrze. Wszelkiego rodzaju rekompensaty, uzależnianie od ludzi, zupełna nieumiejętność przeżywania chwil samotności, brak zaufania, chłodne trzymanie na dystans, to wszystko i jeszcze inne zjawiska świadczą o ubytku, o braku czegoś w naszym sposobie miłowania. Zraniona miłość nie umie kochać jak należy, potrzeba jej uzdrowienia, oczyszczenia, czasem łez żalu.

Najgorzej jest, gdy człowiek nie pracuje nad swoimi brakami tylko bezmyślnie ślizga się w życiu, wówczas zgadza się na niepełne człowieczeństwo i duchową wegetację. Negatywne skutki, np. braku przebaczenia, braku pojednania, przechowują w człowieku skrzętnie skrywaną nienawiść. Owocem braków w tym względzie może być np. perfekcjonizm, poprzez który człowiek wyżywa się na innych i rekompensuje sobie braki z dzieciństwa, w miejsce miłości, której w sercu nie ma umiejscawia się władzę, możliwość "białego mszczenia się" za własną porażkę. Również wieczne wszczynanie awantur, nerwicowe działanie, to owoc nieuzdrowionych relacji z dzieciństwa.

Rana miłości niedoświadczonej, może być przede wszystkim i to również trzeba podkreślić, ratunkiem naszej wiary. Rana może stać się błogosławieństwem. Jeśli nie doświadczyłem w dzieciństwie miłości, albo tej miłości było za mało, wówczas głód owej miłości może podprowadzić mnie do źródła miłości – Jezusa, który jest Miłością ukrzyżowaną. Jeśli widzę, że ten świat mnie nie nasyca, nie zaspokaja w pełni mojego serca, jeśli widzę, że ten świat nie jest w stanie mnie w pełni uszczęśliwić, to jest to wspaniały moment głębokiej refleksji, której uwieńczeniem może być szczera, płynąca z serca modlitwa, w której zawarta będzie prośba o doświadczenie głębokiej miłości, która nasyca, która nadaje sens mojemu życiu i wszystkiemu temu, czym się zajmuję.

Jeśli nie wiesz jak ująć swoją modlitwę w słowa, może niech poniższe słowa pomogą ci ująć to, co chcesz powiedzieć. Jest to tylko namiastka tego, co siedzi wewnątrz serca, jednak warto od czegoś zacząć.

Jezu Chryste, daj mi doświadczyć Twojej miłości. Daj mi doświadczyć, że kochasz mnie takiego, jakim jestem. Daj mi doświadczyć tego, że Ty kochasz mnie właśnie takiego. Nie muszę przed Tobą dbać o swój wizerunek. W Tobie i dzięki Tobie mogę być sobą. Jezu mój naucz mnie być w pełni sobą, czyli takim, jakim mnie zamierzyłeś. Panie, mocą Słowa, mocą Twojego Ciała i Twoje Krwi uzdrów moje relacje z…, wyzwól mnie z nienawiści do … za to… Pragnę cieszyć się wolnością Twojego dziecka, pragnę nowego życia, którego nie mam. Przywróć mi to, co mi zabrano. Wypełnij mnie Swoją miłością, Swoją czułością, Swoim pięknem, Tobą całym, bym mógł powiedzieć, że faktycznie Jesteś Bogiem z nami, że jesteś Bogiem ze mną. Wysłuchaj mnie proszę. Nie pogardź biednym moim wołaniem, ale przywróć mi to, co grzech mój i grzechy innych ukradły mojemu człowieczeństwu. Ty Panie, jedynie Ty możesz to uczynić. Ty, który oddałeś życie za mnie, daj mi żyć z Tobą i w Tobie. Wierzę, a jeśli czegoś mi brakuje, zaradź mojemu niedowiarstwu. Jezu. Tobie ufam!
Amen.

Komentarze

Kuba pisze…
Jak przeszedłem do drugiego "przypadku" to aż chciało się powiedzieć "nic dodać, nic ująć"... Celne słowa, Bracie:)
MM pisze…
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Ważne jest aby nie mylić więzi z uzależnieniem. Więź, która wytwarza się między ludźmi jest czymś pięknym. Natomiast można uzależnić się od ludzi, tzn. nie umieć bez nich żyć i to jest problem.

Popularne posty