Nie duś się, zrzuć starą skórę!

Nie wiem czy znane jest wam takie uczucie, że się dusicie, że ciężko się oddycha, że człowiek męczy się i nie znajduje możliwości normalnego funkcjonowania. Chciałbym tutaj poruszyć kwestię, która dotyczy chrześcijan, a konkretniej katolików. Żyjemy sobie blisko Boga (przynajmniej tak może nam się wydawać) być może już od dzieciństwa. Jako dzieci bądź też już młodzież stajemy się ministrantami, tudzież wchodzimy do jakiejś wspólnoty przykościelnej, poznajemy nowych ludzi, rodzą się przyjaźnie, czasem nawet miłości. Funkcjonujemy w ten sposób przez jakiś czas, aż do zmiany szkoły, lub z jakiegoś innego powodu. Nabieramy pewnego klimatu, w którym Pan do nas przychodzi, wiemy kiedy to najczęściej się staje, potrafimy to przyjście Pana utożsamić z konkretnych również miejscem. Problem natomiast zaczyna się, gdy zmieniamy miejsce, otoczenie, klimat. (Jeśli chodzi o miejsce to nie chodzi mi tu bynajmniej o kościół, choć i kościół może stać się narzędziem szantażowania Boga, np. ktoś zmienił parafię, przeniósł się w inne miejsce i „nowy” kościół, do którego teraz przynależy nie pasuje mu, więc nie uczęszcza na Mszę tłumacząc się, że w tym kościele jakoś skupić się nie można.) Ale wróćmy do owego duszenia się. Zjawisko relacji człowieka z Bogiem, (jeśli tak mogę to nazwać) zmienia się wraz ze zmianą miejsca jak i z upływem czasu. Czasem spotkać można takie stwierdzenia: „kiedyś to było inaczej”, „tamten ksiądz to był dopiero ksiądz” itp. W jakiejś mierze może być w tym racja tylko, jest tu obecne jakieś takie zaszufladkowanie Boga, którego działanie sprowadza się do pewnych schematów i wydreptanych już wcześniej ścieżek. Gdyby relacja z Bogiem miała polegać na utartych schematach i świętym spokoju, Abraham nie usłyszałby głosu o wyruszeniu w drogę, tak samo Mojżesz, nie mówiąc już o samym Panu, który „opuścił śliczne niebo a obrał barłogi”. No, więc, jak widzimy Pan chce przekraczać w nas nasze schematy, którymi chcemy Go ująć. Dlaczego dzieje się tak, że człowiek, pragnący żyć blisko Boga wzywany jest do podążania za Tajemnicą, a nie do bezrozumnego klepania wierszyków. (tak na marginesie bardzo lubię różaniec i koronkę, te modlitwy same w sobie są piękne i duchowo bardzo pożywne). Dlaczego człowiek wzywany jest do większego zasłuchania niż pięknego mówienia? Może chodzi tu o pierwsze przykazanie Dekalogu, które przypomina, kto jest Bogiem. Zatem, jeśli człowiek się dusi, to najwyraźniej źle mu jest w jego schemacie. Te uczucia, które towarzyszyły spotkaniu z Bogiem minęły, a jeśli tak, to trzeba ruszać w drogę większego zasłuchania w Jego głos. Może też po to daje nam doświadczyć ścisku w gardle, żebyśmy się nie zasiedzieli w naszej wierze. Oczywiście my, gdy czujemy ów „ścisk” najczęściej, kogo obwiniamy? Na pewno nie siebie, bo przecież tak bardzo pragniemy spotkać się z Panem, mówimy Mu kiedy i jak ma przyjść, a On jakiś taki dziwny, może głuchy, może ślepy, może się nami już nie interesuje, może się pogniewał? A może na tym miejscu łaski już nie udzieli ale gdzie indziej czeka na nas ze Swoimi darami? Owo miejsce to nie tyle miejsce w rozumieniu materialnym, co raczej nasze usposobienie, nasz sposób patrzenia na Boga i znane nam sposoby Jego przychodzenia. Duchowe duszenie się jest jak noszenie starej skóry z pragnieniem by „na miłość boską” nie odrywała się od ciała. Czy nie ma tutaj jakiejś wielkiej obietnicy nowego życia w Chrystusie? Czy nie jawi się to uczucie duszenia się oprócz czegoś negatywnego również, jako wezwanie do odnowy? Owe zrzucenie starej skóry bywa mylone ze zrzuceniem z ramion krzyża. Np. źle dzieje się w małżeństwie, to chcę rozwodu, który przyniesie nowe lepsze życie, albo duszę się przy Bogu, nudzi mnie to już, to daję sobie na luz z Bogiem i kościołem, czasem tylko przy jakiejś okazji przypomnę sobie o Nim. Kiedy człowiek dusi się duchowo, oznacza to, że potrzebuje „duchowego tlenu”, a ten można otrzymać otwierając się na Ducha Świętego. Zatem, gdy człowiek odrywa się od miłości Boga, wówczas pozbawia się prawdziwego i głębokiego oddechu. Bo Bogu nie chodzi o uduszenie człowieka, lecz by zwolnił tempo i dał sobie możliwość pooddychania wiecznością.

Komentarze

Popularne posty