Nieść swój krzyż

Właśnie słucham sobie albumu „Mylo xyloto” zespołu Coldplay i ta muzyka nastraja mnie do refleksji. O wiele łatwiej jest pomagać w niesieniu krzyża innym, pouczać, przypominać o powinnościach. Natomiast najtrudniej jest nieść swój krzyż, bagaż swoich własnych doświadczeń. Znosić to co mnie spotyka, walczyć z tym co mnie kusi. Znosić to co mnie dręczy i męczy. Powoli zaczynam rozumieć sens pustyni, na którą Bóg zawsze wysyła swoich wybranych. Dlaczego w życiu chrześcijanina potrzebna jest pustynia, czyli przestrzeń samotności, gdzie nie ma żadnych świecidełek które cieszą lecz jestem tylko ja i Pan. I ta pustynia to nie koniecznie środek lasu czy zacisze wiejskie. Świetną pustynią może być centrum tłocznego miasta, poranny zatłoczony tramwaj na uczelnię lub do pracy. Tak wiele zła dzieje się w życiu człowieka z powodu niedbałych uproszczeń, bagatelizowania problemów czy udzielania płytkich mechanicznych możliwości rozwiązań. (Owszem coś jest w stwierdzeniu, że czasem warto z problemami się przespać i na drugi dzień spróbować się z nimi zmierzyć). Brak angażowania całej własnej głębi sprawia, że ślizgamy się po powierzchni i nie osiągamy tego co jest nam potrzebne. Jest jeszcze jedna rzecz, czasem za bardzo my działamy, a nie widzimy Jego działania w naszym życiu. Ciągle projektujemy Mu jak ma nas prowadzić itd. Natomiast, gdy coś nie idzie po naszej myśli, wówczas wkurzamy się na...Niego. Często dostrzegam pewną prawidłowość, że emocje mogą tak zdominować umysł, że stają się wyznacznikiem działania. Czy nie zdarza się wam czasem pod wpływem chwili np. wzburzenia wydawać wyroki o świecie, o Bogu, o Kościele, o księżach, o innych ludziach, o żonie, mężu, dzieciach, rodzicach czy o sobie samym? Osobiście uczę się tego, że emocje nie są Bogiem, to że akurat czymś się zapaliłem, albo mam jakieś odczucie nie oznacza od razu znaku z nieba albo głosu Boga. Uczę się oddzielać własne odczucia od głosu Boga, głos własnego sumienia od głosu Boga. Uczę się tego, że moje sumienie może nie wyrażać woli Bożej, że to co ja czuję w głębi siebie samego niekoniecznie musi być Boże. Może być po prostu moje, egoistyczne, ziemskie. Chyba w tym niesieniu swojego krzyża bardzo potrzebne są takie rzeczy jak: wytrwałość pomimo upadków, niezniechęcanie się niepowodzeniami (bo my mamy taką prawidłowość zawieszania broni, gdy coś nam się nie udaje) cierpliwość do siebie samego, cierpliwość wobec Boga (że nie działa tak, jak my byśmy tego chcieli), nadzieja (że skoro w Niego wierzymy, oddaliśmy Mu swoje życie, to On nas będzie prowadził nawet w bardzo pokrzywionym życiorysie), otwartość (czyli nieustanna gotowość podejmowania współpracy z łaską, którą On jak rosę zsyła nieustannie w nasze serca), modlitwa (a więc momenty kiedy to możemy przyjmować Jego łaskę, otwierać się na Jego dary, być z Nim serce przy sercu, rana przy ranie, wrażliwość przy wrażliwości, chory przy lekarzu, stworzenie przy Stwórcy, syn marnotrawny przy kochającym, przebaczającym Ojcu). Nie musimy znać odpowiedzi na wszystkie pytania. Nie wszystko, nawet nasze największe problemy nie muszą się zmienić. Nie chodzi o taką kolej rzeczy. Nie chodzi o to, by uczynić sobie perfekcyjne życie jak z familijnego filmu. Chodzi o odkrycie, że w całej realnej mojej rzeczywistości jestem kochany przez Niego i w tej miłości jest raj. Dzięki tej miłości mogę odkryć, że również ja, z całą moją rzeczywistością, może pokręconą, może zniewoloną, może pełną wielu nieudanych prób, jestem powołany być być z Nim tutaj, a potem tam w rajskiej rzeczywistości. Myślę, też, że trzeba korzystać z całego bogactwa duchowego Kościoła, bo to, że tkwimy w tym samym punkcie i nie znajdujemy odpowiedzi, może być po prostu z naszej winy, bo nie uciekamy się do wszystkich pomocy, jakie daje nam Święta nasza Matka Kościół (grupa formacyjna, modlitewna, liturgia, Słowo Boże, sakramenty, prywatna modlitwa, post, jałmużna, dobre rekolekcje, kierownictwo duchowe, itd.). Czy na pewno korzystam z tego wszystkiego co może mi pomóc nieść mój własny krzyż? Widzę jedno, na pustyni widać lepiej swój krzyż, a tam, gdzie krzyż tam zbawienie. No dobrze. Ktoś tak sobie to przeczyta i może pomyśleć „no to pięknie, super scenariusz życia!”. Ale można też zobaczyć w tym wszystkim jakiś taki głęboki realizm Pana Boga. Ojca, który jest bliżej nas niż myślimy czy zdołamy wyczuć. Ta pustynia jest po to by dostrzec Jego obecność w mojej rzeczywistości, nie na skutek mojego wysiłku, ale dlatego, że On po prostu JEST! W mojej rzeczywistości jest On, nawet gdy Go nie czuję, nawet gdy Go obraziłem moimi grzechami, nawet gdy Go wyrzuciłem z mojego scenariusza. Więc jeśli doświadczam niepowodzeń, jeśli widzę, jak wiele mi się wymyka, to może po to, by móc znaleźć coś jeszcze cenniejszego - Miłość mojego Boga do mnie. Miłość która jest darmowa, a która objawia się w krzyżu, którego tak bardzo się nie lubi, którego tak bardzo się nie znosi, który jest tak dobijający, a w którym przecież jest moje zbawienie.

Komentarze

Liam pisze…
Niech cię Pan błogosławi i strzeże. Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech cię obdarzy swą łaską. Niech zwróci ku tobie oblicze swoje i niech cię obdarzy pokojem.
Dziękuję. Tobie też dużo łaski wiary w rozumieniu tego, co się dzieje.
MM pisze…
Szkoda, że rzadko piszesz :(
A już dawno miałam zapytać, co to za ikona, którą masz nad cytatem z Mateusza?
Rzadko piszę bo nie chcę za bardzo pisać po to, żeby pisać. Muszę mieć jakąś myśl, jakąś ideę, nad którą chcę się pochylić. Dla mnie pisanie to wchodzenie w głąb. A ikona "Christo Pantocrator. Icona Scuola Moscovita, 1670" Przynajmniej tak jest napisane na odwrocie. Ta ikona zachwyciła mnie ładnych parę lat temu w pewnym sklepie z dewocjonaliami, no i jest ze mną do dziś. Szczególny jak dla mnie wizerunek
MM pisze…
No rozumiem... (pisanie)
Lubię ikony. Mają coś w sobie. U mnie wisi Archanioł Michał Rublova, a od jakieś czasu szukam właśnie Pantokratora. Tylko jak na razie nie trafiłam na "swojego". A ten "Twój" ma taki wyraz twarzy, który od początku mi się podobał. Taki łagodny :) Ale w necie nie mogę Go znaleźć. Dzięki i pozdrawiam :)
Pozdrawiam również.
browncharacter pisze…
dobrze na mnie działają Brata wpisy, szczególnie kiedy dopada wybitnie silna samotność... może dlatego, że jakoś jest raźniej. Traktuję te wpisy trochę jak rozmowe...

Pozdrawiam i wiele dobra w Nowym Roku :)
pax
Cieszę się, po to jest ten aweyden. Pozdrawiam serdecznie i Błogosławieństwa Bożego nam wszystkim w Nowym Roku

Popularne posty