Boimy się lustra
Boimy się ludzi, przy których opadają nasze maski, przed którymi nie potrafimy udawać. Najczęściej są to osoby z najbliższego otoczenia. Osoby szczególnie nam bliskie, które znają nas bardzo dobrze. Osoby, przed którymi granie jest po prostu śmieszne i mało przekonujące. I nie ma co się łudzić, unikamy tych, którzy są nam najbardziej bliscy. Lęk jest tym większy im wyższe mamy mniemanie o sobie. Wtedy najbardziej boli nas myśl, że przed naszymi bliskimi nie jesteśmy dyrektorami, wysoko postawionymi nowoczesnymi ludźmi, lecz jesteśmy tym samym dzieckiem, bratem, siostrą czy współmałżonkiem. To lustro, którym jest mój bliski odziera mnie z maski błyskawicznie, a to boli, krępuje i niepokoi. Bo najtrudniej jest być sobą ze wszystkim co stanowi bagaż mojego życia. Najtrudniej jest stawać w prawdzie o sobie samym i zbliżać się do prawdy. Gdy tak się dzieje, wtedy widzimy jak bardzo słabi jesteśmy i jak bardzo potrzebujemy Bożego Miłosierdzia. Dlaczego człowiek tak bardzo walczy z autorytetem Boga i Kościoła? Bo boi się o swój wizerunek, że zdemaskowana będzie prawda o nim. Dzisiaj człowiek nowoczesny chce być wszech-wolny, niczym nieograniczony, i to pragnienie jest myślę w każdym z nas. Co ciekawe, Bóg chce nas prowadzić do wolności ale na Swoich prawach, bo wie, że tylko one są właściwe. Tymi prawami są Prawa Ewangelii.
Właśnie słucham U2. Dla mnie osobiście dźwięki uniwersalne, wykraczające poza epokę muzyczną. Ale to takie moje muzyczne odczucie, nie trzeba się z tym zgadzać. Np. u mnie piękno muzyki odkorkowuje moje serce. Naturalnie nie tylko muzyka, ale muzyka, to taka moja wrażliwość, w której nie ma udawania, nie ma zamętu. Zmienił się temat widzę rozważań, no cóż i tak bywa. Kiedy patrzy się na swoje życie, to widać oprócz ogromnego Bożego obdarowania własną niewdzięczność, niewierność, połowiczność serca. I to co najmocniej przemawia, to to, że zbawia nas Boże Miłosierdzie. Jestem pod mocnym wrażeniem „Dzienniczka" św. Siostry Faustyny. Do jego przeczytania dojrzewałem około 20 lat. Kiedyś wydawał mi się za słodki, zbyt tkliwy jak dla faceta. Dzisiaj z perspektywy paru lat, patrzę inaczej. Szczególnie urzekła mnie relacja Jezusa i Faustyny, niesamowite dialogi. Więcej nie powiem, odwołuje do czytania.
Czasem możemy się zastanawiać, dlaczego Bóg nie ustrzegł mnie przed tym czy tym doświadczeniem. Dlaczego mnie nie uchronił. Dlaczego dopuścił, że to i to, przyszło na mnie. Dlaczego pozwolił (lub wciąż pozwala) złemu duchowi tak pastwić się nade mną. Nie wszystko dane nam teraz zrozumieć. Kiedyś poznamy sens wszystkiego, co się wydarzyło, dzieje się teraz lub dopiero wydarzy w naszym życiu. Wiemy tylko, że jeśli uczyniliśmy Jezusa naszym osobistym Panem i Zbawicielem, to wierzymy, że ze wszystkiego wyprowadzi nas na prostą, jeśli tylko nie odwrócimy się od Niego i będziemy Mu ufać.
I jeszcze jedna kwestia. Najwięcej krytyki usłyszymy od naszych wrogów, a więc od tych, którzy nas nie lubią, którzy życzą nam źle. To właśnie nasi wrogowie robią nam najlepszy rachunek sumienia, bo ich negatywna postawa wobec nas skupia się wyłącznie na naszych negatywnych cechach. I choć taka postawa pozbawiona jest za zazwyczaj miłosierdzia, to jednak trzeba jej oddać, że może przyczynić się do naszego większego stawania w prawdzie i pełniejszej świadomości swoich grzechów.
Komentarze
Zaczynam Dzienniczek, zachęciłeś mnie. I nie tylko Ty miałeś problemy z tkliwym stylem. Ja to mam do dziś. Strasznie mnie to męczy. Ale święte kobiety i nie tylko (np. Augustyn) tak mają. A ja Ci jeszcze polecę mistyczkę Małą Arabkę (Mariam od Jezusa Ukrzyżowanego) Aż nie chciałam wierzyć jak szatan potrafi zadziałać. Tylko, że ja czytając o tych świętych momentami się podłamuję, bo skoro tak pobożne osoby "widzą" się jako wielkich grzeszników, to co dopiero ja mam powiedzieć.
PS. Też lubię U2, chociaż raczej starsze kawałki z lat 80-90, zresztą, ostatnimi laty mało słucham czegoś konkretnego.
A co do muzyki, osobiście polecam bardzo twórczość muzyczną Johna Mayera. Koleś dla mnie pokręcony, ale jest świetnym muzykiem i wokalistą. Tyle