Wojna światów


Nie ulega wątpliwości, że we wszechświecie istnieje realnie dobro i zło. Wystarczy obejrzeć wiadomości, poczytać informacje w gazecie czy na portalu informacyjnym, a już najlepiej, zaglądając w głąb swojego serca. Ile razy łapiemy się na tym, że chcemy żyć dobrze, a narzucają się nam pokusy, wobec których czasem, bądź często okazujemy się bezsilni. No właśnie. Jest to ten dramat, którego świadomy był już św. Paweł mówiąc chcę dobra, a narzuca mi się zło, któż mnie wybawi? To napięcie obecne jest w każdym z nas, a jego intensywność dostrzegamy szczególnie w trudnych sytuacjach.

Święty spokój

To pierwsza pokusa mająca na celu zamazać różnice pomiędzy dobrem a złem. I to jest inteligentnie przemyślana pokusa. No bo tak, jeśli wszystko jest względne, jeśli nie ma obiektywnego dobra i obiektywnego, osobowego zła, no to każdy sam po swojemu tłumaczy sobie swoje życie. I wtedy słyszymy np. "a już tak musi być”, „jakiego mnie Panie Boże stworzyłeś, takiego mnie masz”, „nic na to nie poradzę, taki już jestem”, "każdy tak robi", "dzisiaj inaczej się nie da", „nie podoba się to spadaj” itd. itd. W tych stwierdzeniach wielu z nas może siebie odnaleźć, że my sami czasem lub często na tym się łapiemy. Jest to bagatelizowanie problemu, rezygnacja z podjęcia walki o swoją duszę, poddanie się bierności, ślepemu losowi. Jest to brak wiary we własną przemianę. Istnieje ogromna pokusa takiej bylejakości. Czasem można zrozumieć człowieka, który zmęczony duchową walką, walką o swoją rodzinę składa broń. Poddaje się, jest wyczerpany i załamany nieustannym niepowodzeniem. Np. żona alkoholika, która błaga, modli się, daje na Mszę, zadłuża się by opłacić terapię, a mąż jak pił tak pije i to jeszcze więcej niż przedtem. Zrozumiałe są takie momenty, gdy człowiek pozbawiony siły, z opadłymi rękami daje sobie spokój. Ktoś walczy z jakimś grzechem, tyle się już z tego spowiada, modli się, składa przyrzeczenia a tu nic, znowu porażka. Zrozumiałe są takie momenty, lecz nie do zaakceptowania jest taka postawa. Można przegrać walkę, ale nie wolno złożyć broni przegrywając wojnę. Każdy z nas ma prawo do chwil zwątpienia, załamania, przygnębienia, itd., ale nie można się zupełnie poddać i wejść w życiową bylejakość. Myślę, że trzeba dbać o siebie, bo niestety, wielokrotnie możemy się o tym przekonać, że jeśli sami o siebie nie zadbamy, to niestety nikt o nas nie zadba. Mamy prawo do wytchnienia, by odpocząć i nabrać siły, ale to nie może przejść w totalne wygodnictwo i rezygnowanie ze wszystkich trudności, jakie na nas przychodzą.

Użalanie się nad sobą

To druga pokusa, która chce zadomowić się na stałe. Wiadomo, zdarza się, że ktoś nas zrani, skrzywdzi, niesprawiedliwie osądzi, zawiedzie, dotknie do żywego. Wówczas przeżywamy to, często nie rozumiemy dlaczego i co my takiego zrobiliśmy. Jest to czas niewątpliwie trudny. I mamy znów prawo do żalu. To ludzkie. Tylko tutaj znowu, jeśli łzy już wyschły, lecz wraz z nim nasze serce, to coś jest nie tak. Jeśli rana zadana sercu, zrodziła postanowienie utwardzenia serca na za sadzie: "kto ma miękkie serce ten ma twardą pupę”, no to nie jest chrześcijaństwo. Jezus nie mówił, że jest obojętnym i twardego serca, lecz cichym i pokornego (a niektórzy tłumaczą łagodnego) serca. Tutaj grozi nam z jednej strony przesadna tkliwość, niepotrzebne rozdrapywanie ran, a z drugiej strony rozpychanie się łokciami na zasadzie, "już nikt mnie nie zrani, każdego kto będzie próbował, ja w tym wyprzedzę". Jeśli rany trzeba rozdrapać, to tylko po to by je uleczyć. Jeśli trzeba na nowo wrócić do tego, co bolesne, to tylko dlatego, że ta rana wciąż krwawi, lub sprawia, że życie wokół niej gnije i trzeba poddać to pod uzdrawiającą moc Lekarza duszy i ciała, Jezusa, Syna Bożego, zbawiciela świata.

Tłumienie

Najczęściej unikamy przykrych wspomnień, zagłuszamy je, lub robimy wszystko, by nie pozbawić siebie uśmiechu na twarzy. No bo przecież wszystko jest w porządku, jest super, innej odpowiedzi nikt nie uwzględnia. A jeśli zaczniesz być sobą, nie będziesz kryć się za maską wiecznego sukcesu, jeśli będzie widoczne twoje zatroskanie o coś, to przestaniesz być cool i stracisz znajomych. Stąd gasi się głos sumienia alkoholem, narkotykami, erotyką, papierosami, hazardem, grami komputerowymi itd. I tu znowu każdy z nas może siebie odnaleźć w tej czy innej rzeczywistości tłumiącej jęk naszego serca. Nie oszukujmy się, nikt z nas nie lubi cierpieć, zmagać się, i czymś się trapić. Pragnienie wolności i harmonii w każdym z nas jest obecne i trzeba tu pewnej mądrości, by swoimi uczuciami właściwie rozporządzać. I tu dochodzimy do stwierdzenia, że nie potrafię się opanować, nie potrafię się powstrzymać, bardzo mnie ciągnie, nie mam siły wyhamować. I to też jest prawda. Bo my faktycznie nie potrafimy, nie mamy siły i nawet często chęci. Stąd jest ktoś taki jak nasz Stwórca, Odkupiciel i Pocieszyciel, który potrafi, ma siłę i co jest najciekawsze chce nam pomóc.

Komentarze

Popularne posty