Miłość ma to do siebie, że się odnawia
Małżeństwo, kapłaństwo, relacje wewnątrz rodziny, nacechowane są miłością i ukierunkowane na miłość. Ale ta miłość, z początku świeża, gorąca, niewinna, z upływem czasu ulega różnym perturbacjom. Różne doświadczenia życiowe, codzienność, nieporozumienia, kryzysy, monotonia, skutecznie osłabiają i nie rzadko wygaszają tę miłość. Małżonkowie mają dla siebie coraz mniej czasu, na skutek zapracowania zaniedbują uczuciowo swoje dzieci i siebie nazwzjem. Rodzeństwo cały wolny czas spędza w swoim pokoju przed komputerem, pielęgnując wirtualne przyjaźnie. Ustawiczny brak czasu gasi wszystko co wartościowe, co piękne, co pomaga lepiej żyć. Niestety, trudne warunki materialne wręcz zmuszają do przepracowywania się, co sprawia, że człowiek wracając do domu nie ma już na nic chęci, jedyne czego chce to „świętego spokoju”. I tak kultywowanie świętego spokoju pociąga za sobą wzajemne oddalenie, co znowu sprawia, że każdy domownik ma zupełnie odrębne życie.
Dlatego w życiu każdego z nas konieczna jest odnowa, odświeżenie tego, co zakurzone, co przykryte różnymi pseudowartościami? Prawdziwy wzrost polega po pierwsze na dostrzeżeniu kondycji swojego powołania. Innymi słowy, chodzi tu o zatrzymanie się na chwilę i głębsze spojrzenie na to, jak wygląda to, co ślubowałem, to, co w wolności wybrałem jako moją życiową, szczególną wartość. Jeśli dzisiaj słyszy się tak często o rozwodach, odejściach z kapłaństwa, życia zakonnego, o osamotnieniu i pustce życiowej, to trzeba jasno stwierdzić, że za tymi decyzjami kryje się błąd popełniony o wiele wcześniej. Jaki to błąd? Ów błąd polaga na zmianie kierunku, zmianie toru życiowego podróżowania. Rozwód, odejście, jest nie tyle powodem problemu, co skutkiem błędnych decyzji (świadomych lub nie) podjętych o wiele wcześnie. Brak dialogu małżeńskiego sprawia, że małożonkowie nie komunikują tego, co się z nimi dzieje. Brak wzajemnych głębszych relacji sprawia, że nie odkrywają przed sobą dylematów, trudności, pokus i stąd pozostają w nich sami, często nie rozumiani. A wiemy, że nie rozwiązane trudności rzutują w przyszłość i są powodem częstych konfliktów a czasem i tragicznych decyzji. Kapłan, który nie rozmawia z Bogiem, w pewnym momencie traci z Nim relację. Może o Nim mówić, nawet płomiennie, cytując piękne maksymy, ale swoim życiem, niczego co powiedział nie potrafi potwierdzić. Wtedy słusznie nudzimy się na kazaniu, widzimy pośpiech, ściemnianie, ogólne frazesy rzucane z ambony, ale nic z tego nas nie przekonuje, bo czujemy, że brak tu autentyczności. Tutaj w Belgii sam byłem naocznym świadkiem kolacji jednej z rodzin w restauracji. Małżeństwo z dwojgiem dzieci siedzi w restauracji przy stole. Gdy się witali z moim starszym współbratem i ze mną, byli uśmiechnięci, wyglądali na szczęśliwych. Uśmiech nie znikał z ich twarzy. Ale gdy usiedli obok nas, zauważyłem, że milczą, przez wiele minut nikt ze sobą nie rozmawiał. Jeśli już, to tylko jakieś sporadyczne wyrazy. Syn – nastolatek – grał w jakąś gierkę na komórce, córka ustawiczne sms-owała, a rodzice, jakby tego nie dostrzegali, trwali też w jakiejś pustej zadumie. Ktoś powie, oj nie przesadzajmy! Może tak, może moja ocena jest wyolbrzymiona. A może jest taki właśnie obraz współczesnej, tzw. nowoczesnej rodziny, w której rodzice zajęci swoją karierą i swoim życiem, nie mają czasu dla swoich dzieci. Kupują im regularnie nowe gadżety (nowe komórki, gry, ubrania), dzieci są na jakiś czas zadowolone, a rodzice cieszą się, że dobrze troszczą się o swoje dzieci. I taki nowoczesny model sprawia, że kiedy już przychodzi wspólnie spędzić czas, okazuje się, że w sumie to nie ma o czym rozmawiać, bo jak mogę z kimś rozmawiać i otwierać się przed tą osobą, skoro tak naprawdę tej osoby nie znam, nie znam jej wnętrza, no bo skąd? Skoro całymi dniami członkowie rodziny mijają się w kuchni albo w przedpokoju.
Kapłan, który mówi tylko o Bogu a nie do Boga. Kapłan - pasterz, który karmi się treściami z gazet, portali internetowych, a nie słucha Słowa Bożego, jak może dać życie swoim owcom? Co im może dać? W końcu sam dostrzega, że w sumie to jest obłudny, prowadzi podwójne życie i coraz bardzie alienuje się i pogrąża w swoim hobby czy niewłaściwych relacjach. No bo tak, skoro ludzie nie chcą mnie słuchać, nie przychodzą do kościoła, mają mnie gdzieś, mają Kościół gdzieś to i ja mam ich gdzieś. I wtedy odbija się z właściwego toru, a wchodzi na tor „przyziemności” prowadzący donikąd. Czasem jakieś nieporozumienia, kłótnie, zawiedzenie się na kimś sprawia, że też my odbijamy od właściwego kierunku i skręcamy w ciemne uliczki nałogów, jakiś filozofii, czy jakiś zachowań, które nie budują naszego powołania.
Po ukazaniu tego problemu trzeba powiedzieć, że ta miłość, którą Bóg nam dał, nie jest czymś jednorazowym. Nie jest tak, że raz przyjeliśmy Bożą miłość i ona już zawsze w nas będzie. Ja myślę, że prawdziwa, miłość dojrzewa poprzez lata, poprzez różne doświadczenia, poprzez trudności, w których uświadamiamy sobie, że bez Boga to potrafimy tylko ranić i niszczyć siebie i innych i wszystko to, co mamy pięknego. Dlatego właściwą cechą jest odnowa, czyli odnawianie się, odnawianie wzajemnych relacji. Pogłębiamy więzi przez to, co wspólnie przeżywamy. Ważna tu jest jakaś taka mądrość, umiejętność dostrzeżenia rzeczywistości we właściwym świetle. Ktoś zapyta jak zdobyć tę mądrość. Nie jestem omnibusem, nie znam odpowiedzi na wszystkie pytania. Wystarczy tu stwierdzenie, które nie jest sloganem, a mianowicie, że największego realizmu uczy nas Chrystus. A w praktyce, tę mądrość zdobywa się przez odnawianie się w sakramentach, wysiłek słuchania Boga i wchodzeniu w głębię modlitwy która rozszerza serce, a dla umysłu przynosi nową treść, którą Duch Święty zsyła wszystkim, którzy jak apostołowie w wieczerniku, proszą o Bożą pomoc, o Jego moc.
Tak jak sprząta się coś, tak jak usuwa się martwą tkankę, tak jak przetacza się krew, tak jak składa się złamane kości, tak jak zażywa się lekarstwa, tak w naszej miłości potrzeba wsparcia ze strony Boga. On nas oczyszcza, On usuwa z nas rzeczywistości zła, w które weszliśmy, a które nas i naszych bliskich psują, zatruwają, pozbawiają zdrowia. On przetacza w nasze serca nowe życie, życie łaski, która pokrywa życiem pustynię naszych zbolałych serc. Kto szuka znajduje, kto prosi otrzymuje, a kołaczącemu otworzą, więc odwagi, nie bujmy się prosić Boga, szukać u Niego z wiarą, że otrzymamy to, co jest nam potrzebne i że w końcu otworzy nam bramy rozwiązania naszych problemów. Wszystko jest możliwe dla tego, kto wierzy. Jeśli brak ci wiary, to o nią proś: Panie przymnóż mi wiary. Spraw, aby ta wiary przeniosła góry, przez które nie widzę Twojego oblicza.
Komentarze
@o.Przemek - dziś w radiu leciała piosenka, która nawet mi się spodobała. I co się okazało? Że to "Queen of California" tego "Twojego" Mayera. Całkiem, całkiem. A jeszcze co do Czarnych Fasolek. To już historia czy jeszcze się tak u Was głosuje?
Pozdrawiam
"Z Bogiem wszystko a bez Boga nic"
Dzięki i pozdrawiam :)
Jest coś w tych notatkach takiego, że po przeczytaniu ich, znowu chce się powalczyć- zbliżyć do Boga (sakrament pojednania, staranniejsza rozmowa z Bogiem) i w ogóle: chce się być lepszym człowiekiem :)
Dzięki.
Miłego pobytu w Białej ;)
Pax
E-mail: templeofanswer@hotmail.co.uk
WhatsApp: + (234) 8155 42548-1