Nikt nie jest mocny
Im dłużej żyję, tym bardziej przekonuję się do powyższej tezy. Zarówno w sobie samym dostrzegam coraz więcej słabości jak i w innych. Czasem jest to bardzo przygnębiające, gdy widzisz, jak wiele jest kłamstwa, nieszczerości i braku głębi w relacjach.
Trudno jest przyjąć prawdę o słabości. Gdzieś podświadomie, dąży się do świata idealnego, a przynajmniej takiego, w którym nie ma przykrości, okazywanej sobie wzajemnie. W jakimś sensie rozumiem narkomanów, alkoholików, hazardzistów, seksoholików, przestępców. Człowiek nosi w sobie ból niespełnienia, i szuka ukojenia, tak bardzo czasem dramatycznie.
Każdy marzy za rajem, za błogostanem, za spełnieniem, za rzeczywistością w której jestem dobry i inni są dobrzy. Jednak grzechy i wady charakteru szybko nanoszą poprawkę na ten osąd. Niestety jestem grzesznikiem i inni też tacy są.
Gdzieś w każdym z nas jest pragnienie bycia doskonałym, świętym. Każdy, świadomie bądź nie, dąży do świętości życia. Tylko fajnie, gdyby można było to zrealizować samemu, małym kosztem, bez religii, bez Boga, bez ascezy, bez zmieniania myślenia. W każdym z nas jest dobro. Każdy z nas jest dobry, tylko pobrudzony swoimi grzechami i wadami charakteru.
(Medytacja nad „Kolektą” 17 Niedzieli Zwykłej)
Komentarze