Ziarno i ziemia
Mt 13, 18-23
Ziarno posiane na drodze
Człowiek słucha Słowa, ale go nie rozumie. Do takiego człowieka przychodzisz zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu. Dlaczego człowiek nie rozumie Słowa, którego słucha? Bo się nad nim nie zastanawia. Bo nie interesuje go Bóg i sprawy Boże. Nie rozumie może i z tego powodu, bo żyje w grzechu. Stan grzechu to „ja tu rządzę” w przeciwieństwie do stanu łaski „Bóg tu rządzi”. W stanie grzechu jest „ja i po mojemu”. W kręceniu sie wokół swojego „ja” nie ma miejsca na otwarcie się na Bożą zdolność rozumienia rzeczy. Żeby rozumieć Boże sprawy, trzeba być otwartym na Bożego Ducha. Człowiek ten nie żyje sprawami Bożymi tylko światowymi, egoistycznymi i kręci się wokół siebie, a nie wokół Boga. Albo moje „ja” jest w centrum moich rozkmin albo „ja” Boga. Człowiek nie żyje sprawami Bożymi bo nigdy nie odkrył Boga i tego jakim jest on Skarbem.
Przychodzi zły i porywa to co w sercu zasiane
To, co się każdego dnia dzieje w nas ma prowadzić nas do poszukiwania Boga i ważne jest, byśmy wsłuchiwali się w Bożą odpowiedz. W przeciwnym razie, pogubimy się w gąszczu naszych myśli i emocji. Kiedy szukamy Boga, szukamy Go dzisiaj, w tym, co dzisiaj się w nas i z nami dzieje, to rośnie w nas Boże ziarno Boża myśl. Kiedy szukam Boga i jestem otwarty na Jego Obecność, wówczas On daje się poznać. Możemy powiedzieć, że Bóg lubi być szukany. On daje się poznać temu, kto Go szuka. Kiedy Go szukam, kiedy proszę Go o Jego pomoc, o Jego Obecność dzisiaj, o Jego łaskę w tym i w tym, wówczas pojawia się we mnie coś od Niego. To „coś” wzrasta, jeśli ja trwam myślą i sercem przy Bogu. Wtedy rośnie we mnie Boże spojrzenie na moje życie. Jeśli autentycznie szukam Boga, rozważam Jego Słowo, zadaję temu Słowu pytania, na modlitwie wyrażam moje uczucia związane z tym Słowem, może i mój sprzeciw, wówczas jestem w dobrej kondycji by przyszło do mnie Światło Boga i rozjaśniło mi moją rzeczywistość. Ważne, żeby nie upierać się przy swoim. Ważne, żeby być otwartym i zdolnym do przyjęcia informacji z Nieba, która będzie czymś innym niż to, co ja sobie myślałem i sądziłem. Ta nasza elastyczność, zdolność formacyjna, to nasze bycie gliną, jest potrzebne Bogu. Jeśli będzie się spotykał tylko z naszym oporem i buntem, wówczas możemy się minąć w planach i oczekiwaniach i możemy jak bogaty młodzieniec odejść zawiedzeni Nim. Jeżeli zamkniemy się na Boga, wówczas to wszystko, co pochodzi tylko z nas, z naszych koncepcji, w końcu zmiażdży nas jak pojazd przejeżdżający drogą.
Pierwsza diabelska kradzież: „ Skraść człowiekowi myślenie o Bogu”
Zająć ludzki umysł takimi sprawami i tyloma, żeby nie miał czasu na medytację nad swoim życiem, na modlitwę i Sakrament. Jeżeli ja nie szukam Boga, to nawet nie wzejdzie we mnie Boże ziarno, gdyż kusiciel od razu posłuży się tysiącem bardzo ważnych i istotnych spraw, którymi najpierw muszę się zająć i zapomnę o Bogu.
Kiedy tracę Boga w myślach i sercu, wówczas pozostaję sam ze swoim życiem. Może nawet przez jakiś czas czuje się dobrze będąc Panem swojego życia. Gładko będzie do pierwszego poważniejszego kryzysu. Kiedy zacznę doświadczać czegoś, czego zupełnie nie rozumiem. I będę sie na siebie wkurzać, że coś idzie nie tak, a przecież wszystko tak dobrze było zaplanowane, i nawet przez lata tak dobrze funkcjonowało. Będę mieć też pretensje do moich bliskich, pretensje do ich wad i słabości. Będę ich obwiniać, że to ich wina. No bo przecież nie moja! Moje rozterki będą się pogłębiać. Pytań będzie coraz więcej, a odpowiedzi brak. Trzeba będzie szybko uciekać od tych przykrych uczuć pustki. A my wszyscy mamy swoje sprawdzone sposoby radzenia sobie z pustką.
Ziarno posiane na grunt skalisty
Ktoś słucha Słowa i natychmiast z radością je przyjmuje, ale nie ma w sobie korzenia. Jest niestały. Gdy przyjdzie ucisk lub prześladowanie lub pokusa z powodu Słowa, zaraz się załamuje.
Słomiany Zapał.
Zaczyna dobrze a kończy źle. Brakuje człowiekowi wytrwałości i wytrzymania pokus, wytrzymania bólu. Brakuje człowiekowi cnót. Cierpliwości, wytrwałości, męstwa w doświadczeniach. Brakuje mu roztropności. Idzie za emocją jak trzcina na wietrze za tym wiatrem, który teraz silniej na nią wieje. Jak słodko przy Bogu, to chcę być przy Nim, jak gorzko i ciężko przy Bogu, bo trzeba się nawracać, zmieniać swoje myślenie, to już nie chcę być przy Bogu bo się Nim zmęczyłem i wolę łatwiejszą, wygodniejszą opcję życia. Człowiek tutaj nie ma wyrobionych cnót. Trzcina potrzebuje zrośnięcia bo jest nadłamana, nie można iść przez życie nadłamanym. Złamane trzeba dobrze nastawić i musi się dobrze zrosnąć. W przeciwnym razie, życie i problemy dołamią kogoś do reszty. Albo pozostanie przez całe życie taki nadłamany, cały czas chwiejny. Złamanie będzie cały czas go chwiać.
Taki człowiek nie ma w sobie korzenia jest niestały.
Ludzie bez korzenia to są ci wszyscy tzw. „sezonowi chrześcijanie”. Przeżyłem fajne rekolekcje-Bóg jest wspaniały. Zrobię sobie chrześcijański napis na koszulce: Jezus jest Panem. Pojadę na rekolekcje: Jezus jest Panem. A potem codzienność, gdzie już Jezus nie jest Panem. Chrześcijanin bez korzenia. Chrześcijanin chwilowy. Każdy z nas ma sezony w swojej wierze. Są momenty, kiedy czujemy bliskość Boga i kiedy czujemy się wspierani przez Niego. Każdy z nas doświadcza także tej swojej sezonowości, wtedy gdy przychodzą doświadczenia. Trudno nam jest wtedy ufać i być wiernym. Owszem. W momentach próby wychodzi, na ile poznałem Boga i na ile Go autentycznie kocham.
Posiane między ciernie oznacza tego kto słucha Słowa, lecz troski doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają słowo tak, że pozostaje bezowocne.
Ciernie, czyli te wszystkie sprawy ziemskie, które zasłaniają mi Boga. Cierniem może być praktycznie wszystko, począwszy od moich myśli, a skończywszy na mojej formacji chrześcijańskiej. Cierń to wszystko, co zasłania mi Boga żywego.
Największe nieszczęście ludzkiego życia, to nie mieć serca dla Boga. Nie mam serca dla największego sensu mojego życia. Bóg nie ma mojego serca, ma moje tradycje, rytuały, ale nie ma moich przemyśleń, marzeń, planów, rozterek, ambicji, pokus. Czyli , Bóg nie ma dostępu do najważniejszych zakamarków mojej duszy. To, co najważniejsze we mnie, skrywam przed Nim.
Posiane wreszcie na żyzną ziemię oznacza tego, kto słucha Słowa i rozumie je. On też wydaje plon.
Słuchać Słowa i szukać Bożego wyjaśnienia swoich spraw. Nie muszę wszystko rozumieć i potrafić. Wystarczy, że każdego dnia będę szukać Boga i Jego spojrzenia na moja rzeczywistość. To poszukiwanie na prawdę wystarczy. Bo faktycznie odpowiedzi z Nieba nie tak łatwo jest zrozumieć i tym bardziej wcielić w życie. Ale jeżeli pielęgnuję ziemię mojej duszy, wówczas ona nieustannie jest dobrym gruntem pod Boży zasiew. Warto każdego dnia prosić Boga, aby dał Swojego Ducha. By dał mi Swoje Światło. By dał mi Jego spojrzenie na moje sprawy. Warto każdego dnia szukać Bożej bliskości, bez względu na to, w jakim się jest stanie emocjonalnym. Kto szuka znajduje, a kołaczącemu otworzą. Takie jest zapewnienie z Góry. Więc warto. Dobrze jest, gdy ziemia pragnie Słońca.
Ziarno posiane na drodze
Człowiek słucha Słowa, ale go nie rozumie. Do takiego człowieka przychodzisz zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu. Dlaczego człowiek nie rozumie Słowa, którego słucha? Bo się nad nim nie zastanawia. Bo nie interesuje go Bóg i sprawy Boże. Nie rozumie może i z tego powodu, bo żyje w grzechu. Stan grzechu to „ja tu rządzę” w przeciwieństwie do stanu łaski „Bóg tu rządzi”. W stanie grzechu jest „ja i po mojemu”. W kręceniu sie wokół swojego „ja” nie ma miejsca na otwarcie się na Bożą zdolność rozumienia rzeczy. Żeby rozumieć Boże sprawy, trzeba być otwartym na Bożego Ducha. Człowiek ten nie żyje sprawami Bożymi tylko światowymi, egoistycznymi i kręci się wokół siebie, a nie wokół Boga. Albo moje „ja” jest w centrum moich rozkmin albo „ja” Boga. Człowiek nie żyje sprawami Bożymi bo nigdy nie odkrył Boga i tego jakim jest on Skarbem.
Przychodzi zły i porywa to co w sercu zasiane
To, co się każdego dnia dzieje w nas ma prowadzić nas do poszukiwania Boga i ważne jest, byśmy wsłuchiwali się w Bożą odpowiedz. W przeciwnym razie, pogubimy się w gąszczu naszych myśli i emocji. Kiedy szukamy Boga, szukamy Go dzisiaj, w tym, co dzisiaj się w nas i z nami dzieje, to rośnie w nas Boże ziarno Boża myśl. Kiedy szukam Boga i jestem otwarty na Jego Obecność, wówczas On daje się poznać. Możemy powiedzieć, że Bóg lubi być szukany. On daje się poznać temu, kto Go szuka. Kiedy Go szukam, kiedy proszę Go o Jego pomoc, o Jego Obecność dzisiaj, o Jego łaskę w tym i w tym, wówczas pojawia się we mnie coś od Niego. To „coś” wzrasta, jeśli ja trwam myślą i sercem przy Bogu. Wtedy rośnie we mnie Boże spojrzenie na moje życie. Jeśli autentycznie szukam Boga, rozważam Jego Słowo, zadaję temu Słowu pytania, na modlitwie wyrażam moje uczucia związane z tym Słowem, może i mój sprzeciw, wówczas jestem w dobrej kondycji by przyszło do mnie Światło Boga i rozjaśniło mi moją rzeczywistość. Ważne, żeby nie upierać się przy swoim. Ważne, żeby być otwartym i zdolnym do przyjęcia informacji z Nieba, która będzie czymś innym niż to, co ja sobie myślałem i sądziłem. Ta nasza elastyczność, zdolność formacyjna, to nasze bycie gliną, jest potrzebne Bogu. Jeśli będzie się spotykał tylko z naszym oporem i buntem, wówczas możemy się minąć w planach i oczekiwaniach i możemy jak bogaty młodzieniec odejść zawiedzeni Nim. Jeżeli zamkniemy się na Boga, wówczas to wszystko, co pochodzi tylko z nas, z naszych koncepcji, w końcu zmiażdży nas jak pojazd przejeżdżający drogą.
Pierwsza diabelska kradzież: „ Skraść człowiekowi myślenie o Bogu”
Zająć ludzki umysł takimi sprawami i tyloma, żeby nie miał czasu na medytację nad swoim życiem, na modlitwę i Sakrament. Jeżeli ja nie szukam Boga, to nawet nie wzejdzie we mnie Boże ziarno, gdyż kusiciel od razu posłuży się tysiącem bardzo ważnych i istotnych spraw, którymi najpierw muszę się zająć i zapomnę o Bogu.
Kiedy tracę Boga w myślach i sercu, wówczas pozostaję sam ze swoim życiem. Może nawet przez jakiś czas czuje się dobrze będąc Panem swojego życia. Gładko będzie do pierwszego poważniejszego kryzysu. Kiedy zacznę doświadczać czegoś, czego zupełnie nie rozumiem. I będę sie na siebie wkurzać, że coś idzie nie tak, a przecież wszystko tak dobrze było zaplanowane, i nawet przez lata tak dobrze funkcjonowało. Będę mieć też pretensje do moich bliskich, pretensje do ich wad i słabości. Będę ich obwiniać, że to ich wina. No bo przecież nie moja! Moje rozterki będą się pogłębiać. Pytań będzie coraz więcej, a odpowiedzi brak. Trzeba będzie szybko uciekać od tych przykrych uczuć pustki. A my wszyscy mamy swoje sprawdzone sposoby radzenia sobie z pustką.
Ziarno posiane na grunt skalisty
Ktoś słucha Słowa i natychmiast z radością je przyjmuje, ale nie ma w sobie korzenia. Jest niestały. Gdy przyjdzie ucisk lub prześladowanie lub pokusa z powodu Słowa, zaraz się załamuje.
Słomiany Zapał.
Zaczyna dobrze a kończy źle. Brakuje człowiekowi wytrwałości i wytrzymania pokus, wytrzymania bólu. Brakuje człowiekowi cnót. Cierpliwości, wytrwałości, męstwa w doświadczeniach. Brakuje mu roztropności. Idzie za emocją jak trzcina na wietrze za tym wiatrem, który teraz silniej na nią wieje. Jak słodko przy Bogu, to chcę być przy Nim, jak gorzko i ciężko przy Bogu, bo trzeba się nawracać, zmieniać swoje myślenie, to już nie chcę być przy Bogu bo się Nim zmęczyłem i wolę łatwiejszą, wygodniejszą opcję życia. Człowiek tutaj nie ma wyrobionych cnót. Trzcina potrzebuje zrośnięcia bo jest nadłamana, nie można iść przez życie nadłamanym. Złamane trzeba dobrze nastawić i musi się dobrze zrosnąć. W przeciwnym razie, życie i problemy dołamią kogoś do reszty. Albo pozostanie przez całe życie taki nadłamany, cały czas chwiejny. Złamanie będzie cały czas go chwiać.
Taki człowiek nie ma w sobie korzenia jest niestały.
Ludzie bez korzenia to są ci wszyscy tzw. „sezonowi chrześcijanie”. Przeżyłem fajne rekolekcje-Bóg jest wspaniały. Zrobię sobie chrześcijański napis na koszulce: Jezus jest Panem. Pojadę na rekolekcje: Jezus jest Panem. A potem codzienność, gdzie już Jezus nie jest Panem. Chrześcijanin bez korzenia. Chrześcijanin chwilowy. Każdy z nas ma sezony w swojej wierze. Są momenty, kiedy czujemy bliskość Boga i kiedy czujemy się wspierani przez Niego. Każdy z nas doświadcza także tej swojej sezonowości, wtedy gdy przychodzą doświadczenia. Trudno nam jest wtedy ufać i być wiernym. Owszem. W momentach próby wychodzi, na ile poznałem Boga i na ile Go autentycznie kocham.
Posiane między ciernie oznacza tego kto słucha Słowa, lecz troski doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają słowo tak, że pozostaje bezowocne.
Ciernie, czyli te wszystkie sprawy ziemskie, które zasłaniają mi Boga. Cierniem może być praktycznie wszystko, począwszy od moich myśli, a skończywszy na mojej formacji chrześcijańskiej. Cierń to wszystko, co zasłania mi Boga żywego.
Największe nieszczęście ludzkiego życia, to nie mieć serca dla Boga. Nie mam serca dla największego sensu mojego życia. Bóg nie ma mojego serca, ma moje tradycje, rytuały, ale nie ma moich przemyśleń, marzeń, planów, rozterek, ambicji, pokus. Czyli , Bóg nie ma dostępu do najważniejszych zakamarków mojej duszy. To, co najważniejsze we mnie, skrywam przed Nim.
Posiane wreszcie na żyzną ziemię oznacza tego, kto słucha Słowa i rozumie je. On też wydaje plon.
Słuchać Słowa i szukać Bożego wyjaśnienia swoich spraw. Nie muszę wszystko rozumieć i potrafić. Wystarczy, że każdego dnia będę szukać Boga i Jego spojrzenia na moja rzeczywistość. To poszukiwanie na prawdę wystarczy. Bo faktycznie odpowiedzi z Nieba nie tak łatwo jest zrozumieć i tym bardziej wcielić w życie. Ale jeżeli pielęgnuję ziemię mojej duszy, wówczas ona nieustannie jest dobrym gruntem pod Boży zasiew. Warto każdego dnia prosić Boga, aby dał Swojego Ducha. By dał mi Swoje Światło. By dał mi Jego spojrzenie na moje sprawy. Warto każdego dnia szukać Bożej bliskości, bez względu na to, w jakim się jest stanie emocjonalnym. Kto szuka znajduje, a kołaczącemu otworzą. Takie jest zapewnienie z Góry. Więc warto. Dobrze jest, gdy ziemia pragnie Słońca.
Komentarze