Dziękuję i proszę


Dziękuję Ci Boże za to, że mnie trzymasz i podtrzymujesz, szczególnie wtedy, gdy sam tracę siły. Dziękuję za tych, których stawiasz na mojej drodze, prawdziwych przyjaciół, którzy nadają na podobnych falach. Dziękuję. Dziękuję za tych, którzy są mi bliscy przez swój sposób myślenia, działania. Dziękuję również za tych, którzy są zupełnie różni ode mnie. Z którymi mi nie po drodze. Oni też czegoś mnie uczą. Uczą mnie dystansu do swojego „ego”.  Uczą mnie miłości bezinteresownej. Bo jaki mogę mieć interes w relacji z osobami, które znosić jest mi po ludzku po prostu ciężko? Dziękuję ci Boże za to, że przeprowadziłeś mnie już przez tyle mórz czerwonych, tyle różnych niebezpieczeństw w których byłem. Dziękuję ci za to, że po iluś już latach nadal jestem kapłanem i zakonnikiem. Choć tylu już odeszło, zmieniło zapatrywania na życie. Dziękuję Ci za to, że mnie trzymasz mocną ręką, szczególnie wtedy, gdy ja się Tobie wyślizguje. Dziękuję Ci Boże za to, że jesteś niewidzialnym przyjacielem. Nie widzę Cię oczyma ciała, ale doświadczam Twojej opieki, od tak wielu już lat. Dziękuję. I trzymaj mnie dalej, trzymaj mnie i nie puszczaj, ściskaj mocno szczególnie wtedy, gdy mój uścisk słabnie. Nie wypuszczaj mnie ze Swoich Ojcowskich rąk. Prowadź mnie i wszystkich których postawiłeś na mojej drodze. Prowadź nas do portu zbawienia. Chroń od głupot, chroń od głupich pomysłów ułatwiania sobie życia, chroń od pokusy zrzucenia krzyża w imię swoiście pojmowanego pragnienia szczęścia. Daj mi lepiej rozumieć Twój krzyż i mój krzyż. Daj mi rozumieć, że krzyż i krzyżowanie planów jest drogą do ogołocenia, a ogołocenie choć jest stratą tego, co moje, jest zyskaniem tego, co Twoje. 

Komentarze

Popularne posty