Może trochę apokaliptycznie
Może to, co zabrzmi, będzie odebrane jako chrześcijański pesymizm. Nie jest to pesymizm. Jeśli już to pewien chrześcijański realizm.
Coraz mniej będzie uczniów Chrystusa. Ci, którzy miłują Miłość będą małą garstką, garścią soli rzuconej w świat. Być może coraz więcej będzie świadectwa męczeństwa, żeby przebudzić choćby niektórych.
Coraz więcej jest tych, którzy w chrześcijaństwie akceptują owszem życiową górę Tabor, ale Kalwaria jest nie do przyjęcia w ich życiu. Wielu miłuje i wierzy wtedy, gdy wszystko się dobrze układa, natomiast mało jest miłujących i wiernych w cierpieniu. W życiu ma być łatwo, lekko i przyjemnie. Wszelki trud, wysiłek, zmaganie się, trzeba odrzucić, bo jest niemodny, niedzisiejszy, niepopularny, żałosny. Najlepiej byłoby w takim razie wyciąć Tajemnice Bolesne i połowę Tajemnic Światła.
Coraz mocniej przemawia scena, w której słychać słowa: "czyż i wy chcecie odejść" zgorszeni Moją nauką?
Dzisiaj to dopiero Franciszek krzyczy na całe gardło: "Miłość nie jest kochana" i kto się tym przejmuje...ja?...Ty...?...kto?
Komentarze
Doświadcza, ale daje rozwiązania. Zamyka jedne drzwi, ale pokazuje drugie...